Już dawno chciałam podzielić się tym przepisem, ale nie było kiedy... teraz żyje przede wszystkim organizacją sobotniego pikniku (i jak zwykle moim Groszkiem kochanym). Niby wydaje się, że już wszystko, a jednak zawsze coś :) Poza tym ciągle modlę się o ładną pogodę, bo bez niej nie będzie w sobotę już tak fajnie :( .... No ale do rzeczy.
Dziś o ekspresowej zupie marchewkowej....zdrowej, ale robionej na momencie .... bo jak to u mam bywa, czasu na wielkie pichcenie często brak. Co jednak nie oznacza, że nie można dać się porwać inspiracji i przyrządzać bardziej wykwintnych dań. Swoją drogą....wcale nie uważam, że stanie z łyżką przy garach i przyrządzanie całej rodzinie obiadków, jest swoistego rodzaju brakiem emancypacji kobiet. Wręcz przeciwnie .... nie jestem kurą domową, tylko Panią swojego domu....dbam o porządek (nie do przesady), piorę, gotuję, opiekuję się synem....i nie widzę w tym nic złego.....I chociaż w każdym aspekcie tych wszystkich czynności, jest również i miejsce dla mojego męża (oprócz gotowania :P:P:P), to i tak lubię jak jest wszystko po mojemu :D Tak już ze mną jest....Zapewniam jednak, że ponadto, jest o wiele więcej rzeczy, które robię...które mnie inspirują i sprawiają, że jestem lepszym człowiekiem ....KOBIETĄ :D
MARCHEWKOWY KREM
- oliwa czosnkowa (jeśli zwykła oliwa, to wsypać 2 posiekane drobno ząbki czosnku)
- 3 liście laurowe
- paczka mrożonej pokrojonej w kostkę marchewki
- posiekana garść świeżej kolendry (może być przyprawa w ostateczności)
- litr wody
- 2 kostki bulionu na włoszczyźnie
Przygotowanie:
Oliwą przykryć dno dużego garnka (na niecałe pół cm od powierzchni). Dodać liście laurowe - podsmażyć. Odstawić garnek z ognia, odczekać chwilę i wsypać mrożoną marchewkę. Zalać litrem wody i dodać posiekaną kolendrę. Gdy wywar zacznie wrzeć, dodać 2 buliony na włoszczyźnie. Wymieszać. Gotować do momentu, gdy marchewka będzie miękka. Na koniec zmiksować żyrafą i doprawić solą i pieprzem :)
Chlebek typu bruschetta zapiekany z zrumienionymi pieczarkami i 3 rodzajami sera: lazur, mozarella i żółty gołda. Na koniec, kiedy wyjmę już z piekarnika gotową chrupiącą bruschettę dodaje świeży szpinak. Polecam jeszcze pomidory i cebulkę na górę - ale z racji tego, że karmię i nie mogę jeść cebuli, a Tomasz nienawidzi pomidorów....w tej sytuacji rezygnuję z takich dodatkowych rarytasów :P:P:P
Smacznego!!
Ps2. A to moje ostatnie homemejki :P:P Stoliczek ze skrzynek po jabłkach....
Cudowny stoliczek! Nie mogę oderwać oczu - też chcę taki! :-)
OdpowiedzUsuń