sobota, 29 września 2012

kiedy byłem, kiedy byłem małym chłopcem...hej



Dzisiaj króciutko... o tym, że wzięło mnie na wspomnienia, wertowanie zdjęć ... i rozczulanie... o tym, że małe dziecko - mały kłopot, duże dziecko - duży  kłopot... i choć Bruno ma dopiero półtora roku.... to czort z niego nie z tej ziemi.... 

i na BOGA!!! robi takie miny jak broi, że dziś normalnie wybuchnęłam śmiechem zamiast na niego srogo popatrzeć i pouczyć, jak na matkę przystało :D ... Ale jak tak na niego patrzę jak rośnie... jak ciągle uczy się nowych rzeczy i taki mądrala się zrobił...to aż łezka w oku się kręci... i taką łezkę dziś nad tymi zdjęciami chlusnęłam :) 



Najbardziej rozczuliłam się, gdy wyszperałam zdjęcie Bruna zaraz po porodzie, kiedy leżał na mojej klatce...zaklinałam, żeby Tomasz nie wpadł na pomysł i  mi zdjęć podczas porodu i po nie robił...i zrobił ...i dobrze, bo takie to piękne....ale pozwoliłam sobie nie publikować tego zdjęcia...z wiadomych przyczyn....piękne jest więc tylko dla nas :):):)






















a co to będzie za kilkanaście lat!!!!! to będzie RYK!!!! 






Ponadto.... przygotowujemy się do ReFashion w Bydgoszczy.... pracy mnóstwo... i mało czasu na blogowanie...stąd ta nieludzka godzina publikacji posta :):):):)




oczywiście relacja Z imprezy po niedzieli :):) tymczasem ściskam i całuję!!!!!





czwartek, 13 września 2012

kobieto - bądź sobą!






"Bardzo trudno wiedzieć, czego się właściwie chce, jeśli przytłacza nas to, czego powinniśmy chcieć"


                                                  Marianne Williamson "Powrót do miłości"




To prawda, jakże często nie wiemy, kim jesteśmy, jakie są nasze wartości, ponieważ jako grzeczne dziewczynki przyswajałyśmy wartości naszych rodziców, nauczycieli, wychowawców, a później  dostosowywałyśmy swoje życie do wymogów najbliższych i społeczeństwa. Takie jesteśmy jako kobiety: stworzone na usługi, zawsze z kimś, zawsze dla kogoś, zawsze myślące o innych, ponieważ tak być powinno, zapominając czego naprawdę chcemy i co jest dla nas najważniejsze.
Na szczęście rozwój człowieka dokonuje się przez całe życie. Bez względu na to, jak układało się twoje, teraz możesz świadomie zająć się sobą i swoimi własnymi wartościami. 
Nieświadomy rozwój rzadko daje satysfakcję.





Nie, to nie moje słowa de facto. Napisała to psycholożka Iwona Majewska-Opiełka w książce "Czas kobiet", którą poleciła mi moja przyjaciółka Karola - za co jestem jej ogromnie wdzięczna.

Dlaczego o tym piszę? Mhy... bo książka jest fajna - ktoś, by kiedyś mi  powiedział, że książki nie mogą być fajne...prędzej ciekawe :) ale to takie małe wspomnienie osoby, do której kiedyś miałam słabość :)

Załóżmy zatem że jest ciekawa. Ale, to nie to skłoniło mnie do tego, by o niej napisać. 

Jest mi bliska, bo jak ją czytam to tak, jakbym czytała o sobie. Wiele spraw całkiem przyziemnych porusza....jest mowa o kobiecości. I nic w tym  dziwnego nie jest, że ja jako kobieta mogę się tym zainteresować, ale dziwne jest  to, że czytając ją odkrywam na nowo swoją kobiecość. Kiedyś całkowicie niezależna, teraz żona, matka.... ale ciągle kobieta myślałam, że to co powiem, jak zrobię i zaplanuję będzie tak jak chcę. I kiedy w zderzeniu z rzeczywistością, mężem, dzieckiem trzeba zmienić to, co się chce w to co się ma - czasem trudno było się z tym pogodzić. Chodzi mi o to, że nie da  się  być perfekcjonistą, pedantem, niezależną kobietą, kiedy ma się rodzinę i albo zaakceptujemy ten fakt albo będziemy prowadzić nieustającą walkę z samą sobą.


Tak, jestem kobietą, i chociaż wiele mam cech męskich z psychologicznego  punktu widzenia - lubię dominować, być niezależna finansowo, odgrywać rolę krupiera, który rozdaje karty...to nadal jestem kobietą. Kobietą, która z psychologicznego punktu widzenia posiada w sobie jednak większą część pierwiastka żeńskiego - jest czuła, opiekuńcza, dba o domowe ognisko i jest uległa. 


Odnoszę wrażenie, ze w dzisiejszych czasach nie można być uległą mężowi, zarabiać mniej niż mężczyzna.... bo kobieta ma być na maska niezależna....A kto powiedział, że nie można znaleźć swojego złotego środka. To co męskie zostawić mężczyznom, to co kobiece - kobietom.

I nie muszę się wtedy upierać (bo jestem niezależna, lepiej prowadzę samochód od faceta) kiedy chcemy razem jechać autem, że muszę prowadzić ja a nie on. Daję mu szansę się wykazać, jeśli czuje taką potrzebę.


Nie widzę w tym nic złego, że gdy mąż przychodzi po po pracy do domu czeka na niego ciepły obiad - jeśli i ona i on mają z tego frajdę, czemu nie!!!

Albo fakt płacenia za siebie w knajpie...kiedyś to była kwestia mojego honoru - facet za mnie nie zapłaci i już, przecież stać mnie - teraz to kwestia kompromisu.

i jeśli chcemy być kobietami, które stawiają pracę ponad dom - czemu nie - hyle czoła kobietom, które tak potrafią! Kobiety, które zostają w domu i zajmują się wychowaniem dzieci, doceniam za odwagę! Ale nie musi być wszystko czarno-białe.


Chce być kobieca - chce zachować to co we mnie żeńskie - niech ten mąż jest głową rodziny i zarabia więcej niż ja, niech prowadzi auto, gdy siedzę obok i zaprasza na kolacje, za którą sam zapłaci. Ale to ode mnie będzie zależało jak ma być nakryty stół, jak przyjdą znajomi, jak ma być ubrany Bruno, gdy idzie do przedszkola i co ugotuję na obiad. Jeśli tak podzielimy role i ja i on pójdziemy na kompromis obu płci, będziemy szczęśliwi.

I jeśli wiemy czego chcemy, róbmy to, w zgodzie z własnym sumieniem, wrażliwością i kobiecością.  Pamiętajmy, że w  kobietach jest piękna siła spokoju i cierpliwości, której brak mężczyznom z psychologicznego  punktu widzenia - są po prostu inaczej skonstruowani - oczywiście nie oznacza to, że gorzej. Inaczej...bądźmy więc różni od  siebie  zachowując swoje cechy gatunku.


polecam. na dobnranoc, na wolne popołudnie - Iwona Majewska-Opietka "Czas kobiet"


Ps. trudno pisze się na klawiaturze, bez  spacji.... efekt majsterkowania mojego syna....takie to męskie...


poniedziałek, 10 września 2012

jest pięknie

(fot. brunoszka, na zdjęciu Bruno z magnesikami Mileny Milak - uwielbiamy je!!!) 



Zaczęło się tak naprawdę półtora roku temu ... kiedy urodził się Bruno. Z jednej strony świat przewrócił się do góry nogami, z drugiej stał się bardziej kolorowy, słodszy, piękniejszy!!!!! Dziś jestem inna, lepsza bo mam dla kogo żyć pełną piersią...i chociaż był wcześniej Tomasz... Bruno dopełnił nas dwoje.... i jest nas teraz troje :):):) kochamy bardziej, mocniej...tak po prostu! 

Dlaczego o tym piszę? Bo własnie półtora roku temu zaczął się brunoszkowy świat... blog, biżu a teraz eko-ciuszki, torby i pluszaki - i chociaż w domu nieustanny rozgardiasz, mnóstwo materiałów, sznurków, rzemieni to i ja już chyba do tego powoli się przyzwyczajam i Tomasz i Bruno i tak nam dobrze z tym :):) Bo jest to nasze, wymyślone i stworzone przez nas...mamy swój kąt, pasje i wspólne marzenia....a kilka z nich już się realizuje.... :):)

Oto fotorelacja z wyjątkowego święta w Bydgoszczy. Fajnie, że tam byliśmy.... bo było naprawdę super :)









Zapraszam również do obejrzenia  zdjęć z The Day of Art, zdjęcia zrobiła nam Milenka Milak - bardzo dziękuję kochana :*:*






cmok - miłej nocy