...stęskniona znowu jak syn marnotrawny powracam...omg dwa tygodnie co najmniej nie pisałam...bo na fb szybciej, mniej obrabiania zdjęć....ale o ile mniej przyjemności... dużo pracy ostatnio, sporo nowych projektów. W sobotę spotykamy się w Gdańsku na BAKALIACH,
będzie na pewno mnóstwo wystawców, projektantów i przede wszystkim okazja na zrobienie świątecznych prezentów dla siebie i bliskich. Brunoszka też się wystawia :):) a jak :)
dlatego zamiast gadać o pracy...dzisiaj u mnie pysznie, smacznie, relaksująco....zacznę od deseru...
jak się nazywa??? mmmhhhyyyy ....NIE WIEM!! tak sobie to jakoś wymyśliłam sama...kiedyś...no i powstało takie ciasto...
mascarpone serek - 2 duże opakowania, 4 żółtka utarte z cukrem. to razem wymieszać do uzyskania jednolitej masy. na blasze rozłożyć dwie warstwy ciastek petit beurre, zwilżyć je wodą zmieszaną z niewielką ilością brązowego cukru. następnie rozłożyć krem. później pokruszyć opakowanie petit beurre i ponownie zwilżyć wodą z brązowym cukrem...posypać tym ciasto. na koniec posypać prażonymi pestkami dyni (pokrojonymi na drobne kawałki)
wstawić do lodówki na godzinkę i gotowe :) .... ja czasem jem od razu :)
i coś na ząb....
zakochałam się po same uszy w przepisie mojej psiapsióły Natalii ....burgery z łososia....MEGA PROSTE:
łosoś świeży w kostkę pokroić, dodać koper, czosnek, jajko, sól i pieprz. wszystko wymerdać. rozpuścić troszkę masła na patelni i kupkami układać wcześniej przyrządzonego łososia. dusić na maleńkim ogniu aż jajo się zetnie i łosoś będzie dobry. wszystko rozpływa się w ustach.
do tego zrobiłam szybko sałatkę - świeży szpinak, rukola, kiełki i prażony słonecznik, sól, pieprz :) no i obiadek gotowy :)
a na koniec Bruniacz i jego nowy szlafrok, podomka, jak kto woli i nazywa....ale miał radochę!!!! .... dla bardziej wnikliwych obserwatorów...te czerwone kreski na tapecie....to dzieło sztuki, które na dniach Bruno raczył maznąć :):) pozdrawiam wszystkich rodziców, którzy mają w domu małych artystów :)