piątek, 27 lipca 2012

Brunoszka w Krakowie i kolejny misz masz

Ogromnie miło mi się zrobiło...kiedy na blogu  http://szafeczka.com/ Karolina pochwaliła się swoją nową zdobyczą - brunoszkową biżu :) Wiele radości sprawiło mi kolejny raz robić maluteńką bransoletkę na mini rączkę :)  Niech się nosi i szczęście przynosi. Dziękujemy raz jeszcze za tak uroczą recenzję!!!!







W związku z tym, że brunoszka nie śpi :) powstały kolejne projekty...nawet za sukienkę się ostatnio zabrałam. W wersji prawie gotowej jest worek na trampciochy i inne potrzebne do przedszkola tinksy :) (zamówienie na specjalne życzenie Justynki z http://www.mamywsieci.pl/) i kilka innych pomysłów....ale o tym kiedyś tam kiedyś :)






I na koniec. Ostatnio żaliłam się, że Bruno nie chce iść spać o normalnej porze....o dziwo ostatnie dwa dni chodzi o 21!!!! połowo sukcesu...zważywszy na to, że ja już o 22 padam na twarz...więc godzinka zaoszczędzona :)Jak się wysilę do 23, to już zupełna laba :):)....Ale nie ma co chwalić, bo jeszcze ten  smyk pokaże mi na co go stać :):) Normalnie mały urwis....

Długo nie musiałam czekać...właśnie się przebudził  :P:P:P

bajbaj!!!!





środa, 25 lipca 2012

trochę o (nie)spaniu i brunoszkowym prezencie dla Poli

Mamie, której udało się nauczyć swoją pociechę chodzić spać o 19... GWIAZDKĘ Z NIEBA!!!! Ja tak nie potrafię  :(:( I chociaż bardzo się starałam, podejmowałam różne próby, stosowałam tuzin metod ...nie udało  się... Moje dziecko ma wyginę  na spanie. Zmęczyć się musi, pomarudkać i potrzeć oczy z  milion razy...a i  tak nie pójdzie spać...

I chociaż KIEDYŚ (jakie to piękne były czasy) wieczorkiem i film można było obejrzeć i podłubać co nie co...  to teraz chyba w noc muszę to wszystko ogarniać... na co mi przecież sen :):)

Trudno...dziś podjęłam ostatnią próbę...zakończyła się ona niepowodzeniem, więc oficjalnie się poddaję!!! Uprzedzam: próbowałam pieszych wycieczek, długich spacerów, niekładzenia go w dzień...  nic nie skutkuje...

Co prawda idzie o 22 spać, śpi bez przerwy do 8.... ale wieczoru z książką nie ma :)  Do kompa usiąść też ciężko, bo już mały ciekawski szoruje na kolana do mamy, by podejrzeć co tam też mama przy lapku :)  grzebie i kończy się  tym, że mama obserwuje a Bruno czatuje  :)
Ok, skarżyć się już nie będę. Jest i tak super. 

Dlatego posty od dziś o północy zamieszczać będę  :):)






No i na koniec coś miłego

brunoszkowy prezent na 2. urodziny Poli i kilka fotek z imprezy. Było naprawdę uroczo i dzieciaków tyle było!!! Kasiu, dziękujemy za zaproszenie!!






TE NASZE SŁODKIE DZIECIAKI!!!!!

























piątek, 20 lipca 2012

spódniczki, drabina i domowy dżem






Na początek dzisiejszego pościka kilka moich hadmejdów  :) W  związku z tym, że urodzinowy prezent już od jakiegoś czasu ciągle nagrzewam :0, powstało kilka spódniczek - na zamówienie i do własnego użytku. Wkręciłam się bardzo, w szczególności, że projekty leżały...a nie było kiedy ich realizować... krok po kroczu...wieczorami, ale się udało :) oto one:







wkradła się też bluzeczka :)




jeśli któraś z moich drogich koleżanek chciałaby podobną - zapraszam do mnie na zdjęcie wymiarów :)


projektów będzie więcej...maszyna działa bez zarzutów :)




A teraz krótko o mojej dzisiejszej największej zdobyczy....polowałam, polowałam i się udało....z pomocą  mojej psiapsiółki Natalii ...która na śmietniku znalazła starą drabinę (swoją drogą, kto wyrzuca  takie cuda????)....stałam się szczęśliwą jej posiadaczką :) 

Zapakowałam do samochodu....i nie byłabym sobą, gdybym jej dzisiaj, po przyjeździe do domu, nie pomalowała....jest piękna,prawda? 
Ps. Sandra...już nie musisz kochana szukać :)  dzięki...już mam!!! jupi!!!!
Ps. Kami,  powiedz Maćkowi, że nie musi mi już takiej robić....odezwę się tylko ws.  drewnianych skrzynek na biżu :)









i na  koniec...jak to zwykle u mnie bywa...coś na ząb - dżem z malin - samodzielnie przyrządzony....pierwszy raz w życiu skusiłam się na domowe przetwory. przepis znalazłam w jednym z numerów "Sielskie życie". 

Nadaje się zarówno jako dodatek do kaszek dla Bruniacza, naleśników jak i do kanapeczek. polecam...szybko się robi i jest naprawdę smaczny!!!







..


środa, 11 lipca 2012

powrót do natury

Natury oszukać się nie da... i chociaż żyjemy w świecie, który nakazuje nam żyć w pędzie, dążymy ciągle do odpoczynku na łonie natury. To właśnie tam odpoczywamy najintensywniej, zwalniamy tempo i cieszymy się wolnym czasem ... tak, tak właśnie jest z nami...Tomasz po całym tygodniu ciężkiej pracy, na samą myśl o rodzinnym wypadzie poza miasto, trzęsie uszami z radości :D:D

Jest czas tylko dla nas i jest czas dla  przyjaciół....tak, jak dobrze, że oni są. tacy prawdziwi, od serca. I chociaż czasem powiedzą to, co tak naprawdę o Tobie myślą...i czasem nerw nas weźmie...to właśnie wtedy wiemy, że są tymi prawdziwymi.

Sentymentalnie u mnie będzie w tym poście, bo ostatnio sentymentalna i rozczulająca jestem do bólu...ostatni raz tak na wzruszenia mnie wzięło jak byłam w ciąży? ...  chociaż  teraz nie jestem...
słuchając ostatnio radia wzruszyłam się do łez...Było o jakimś konkursie. Do kobiety zadzwonił prezenter i powiedział, że została wylosowana spośród milionów i ma szansę wygrać 350 PLN :) Kobieta pochodziła z jakiejś malutkiej wioseczki, za pasem ślub córki...przyznała, że się u nich nie przelewa, więc ślub miał być skromny...Miała do wyboru 3 opcje - 3 plecaki, w których ukryta była nagroda - niebieski, zielony i biały - Wybrała biel, którą skojarzyła ze ślubem córki....I KURCZĘ, WYGRAŁA TE 350 TYSI!!!!! Popłakała się, mówiła, że mąż jej nie uwierzy, że to dla córy wygrała i że nigdy  niczego nie wygrała, a tu taka niespodzianka!!!!!!


Miałam gulę w gardle...tak szczerze życzyłam jej wygranej. Gratuluję Pani  Zyto - tak pamiętam jej imię do dziś - to niesamowite, bo pamięć do imion mam kiepską.

Dlaczego to piszę...bo tak sentymentalnie i miło spędziłam ostatni weekend - z przyjaciółmi - i dziękuję WAM za to, że jesteście :* cmok:*

co prawda 350 tysi by się przydało, ale moich kochanych przyjaciół za żadne pieniądze bym nie oddała!!!!


Ps. nie byłabym sobą, gdybym nie strzeliła kilka fotek wnętrzarskich  :):):) Zdjęcia z grilla robione były na ziemi moich przyjaciół Maciaszków - ziemi, której im szczerze i całkiem uczciwie zazdroszczę :) Mają tam przepięknie urządzoną przyczepę holenderską - mega w moim klimacie i oczywiście w stylu "powrotu do natury".

 

Tomasz i Bruno z sikawką :):) Bruniacz był cały mokry, frajda podlewania ogródka cioci Kamili przerosła jego najśmielsze oczekiwania :):)







ciocia Karolina i jej imieninowy kwiat :)




Izka i jej mały groszek w brzuszku




mniami





Kami i Karo





A tu  jeszcze większe mniami  - Gabi i paluszki cioci Karoliny







A to już, to co kramiczowiczki i zbieraczki różnorodności lubią najbardziej













dodam, że całe wnętrze wykończył mąż Kamili, szczęśliwej posiadaczki tego uroczego domku




 kolejne mniami - wykonanie - ciocia Karolina






Friends






















Po grillowaniu, next  day - Czersk - wypad z Natalą, Łukaszem i Nadulką ... i małym groszkiem  - panią groszkową :)




na sen - znudzona naszym towarzystwem - a co :)












a!!!kuku!!! :)



























                                                                                       








mamo, zabieram lalunię na przejażdżkę!!! będę późno, nie czekaj na nas :) - ps. masz jakieś drobne??







A na zakończenie - moja domalowana kuchnia - czyli ostatecznie drzwi w kuchni też na biało