środa, 14 grudnia 2011

najważniejszy

Kiedy Bruno śpi...mam chwilę dla siebie...wolną, kiedy nie jestem w pracy i wolną dla duszy i ciała sekundę...Piję właśnie grzańca (bezalkoholowego, żeby nie było...) Teraz jednak kiedy piszę kolejnego posta myślę tylko o tym, jak mnie mało w jego maleńkim świecie..świecie mojego synka...Zastanawiam się, moje drogie mamy, czy odczuwacie taki sam brak...permanentny...Teraz  kiedy wróciłam do pracy, czuję że ciągle mnie coś omija...Ostatnio niania oznajmiła, że Bruno zaczął samodzielnie stać w kojcu i wędruje i siada również sam...

Kiedyś z pełnym przekonaniem mówiłam, że jestem stworzona do pracy, ciągłego pośpiechu w realizacji zawodowych ambicji...teraz nie twierdzę inaczej, ale pewności w głosie już takiej nie ma....nie ma, bo teraz jest on...najważniejszy...Kiedy zachorował..miałam ochotę rzucić wszystko. Powiedzieć - stop!!!!! Chciałam zwolnić...i do dziś targają mną wątpliwości...Wolne to dla mnie czas dla Bruna...i ciężko mi zrezygnować z tego wspólnego czasu na korzyść spotkania z koleżankami...a przecież to też mi do życia potrzebne jest...Nie mówiąc już o takich czynnościach jak zakupy, by wypełnić pustą lodówkę...

Jak byłam z Brunem w domu...zakupy, spotkania na mieście z koleżankami, fryzjer, kosmetyczka były moim sacrum...czerpałam niezmierną przyjemność z bycia choć troszkę bez niego...I nie oznacza to, że go wtedy mniej kochałam...ale byłam z nim cały dzień i noc..odskocznia od pieluszek i marudkania była zbawienna dla mojego samopoczucia i harmonii...

...teraz dla zachowania harmonii potrzebuję więcej czasu dla mojego synka...i potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek...i ciągle biję się z myślami, jakby to było gdybym była w domu...

Świat jest pokręcony...NIE to my jesteśmy pokręceni....tak źle i tak niedobrze....I na osłodę...kilka zdjęć z domowego albumu


Wspomnienie lata.... na zdjęciach....
















I tak sobie myślę, że bardzo lubię tu sobie popisać...muszę robić to częściej...i częściej wrzucać fotki z Brunoszką....od razu poprawia mi się humor :) Buźka!!!!

Obiecałam sobie również, że w następnym tygodniu (mam aż 3 dni wolnego!!!!) przygotuję świąteczną dekorację...kilka blogowych inspiracji znalazłam...i trochę w głowie nazbierałam koncepcji...potem fotki na bloga....ile radości będzie w następnym tygodniu!!!!! I Bruno mi w dekoracji domu pomoże :):):) i can't wait :)


  ale dziś byliśmy na wspólnym spacerze....dawno nie byliśmy...było cudownie...ciepło ubrani...poszliśmy na Stary Rynek...już czuć święta...choć nie ma śniegu...te stragany ze świątecznymi ozdobami...piękne iluminacje...Kupiliśmy też w końcu kombinezon dla Bruna!!!! Nareszcie!!!! Tylko czekać aż spadnie śnieg!!!!! Nie mogę doczekać się naszego kolejnego wspólnego spaceru...obiecuję, że zdjęcia tym razem będą :)

4 komentarze:

  1. Ja też się cieszę, że napisałaś...Maciaszkowa

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio za każdym razem gdy czytam Twoje posty, ryczę:/
    U mnie jest presja powrotu do pracy ze strony środowiska- że niby się nie realizuję i takie tam biadolenie- zaznaczam, że słyszałam już o tym miesiąc po porodzie. Pytanie, "jak to? jeszcze nie pracujesz?" było standardem. Oczywiście pada z ust bezdzietnych.
    I już nawet nie chce mi się przed nimi tłumaczyć.
    Współczuję Ci bardzo, tak szczerze, tak z serca, że nie może być po Twojemu.

    OdpowiedzUsuń
  3. W kwestii tego karmienia jeszcze: jak my byłyśmy małe panowało przekonanie, że jednak te 6 godz w nocy dziecina powinna nie jeść, żeby żołądek popracował i strawił to co cały dzień przyjmował, teraz mówi się, że jak chce - niech je.. Jednak do mnie bardzo ten żołądkowy argument przemawia, dlatego my dorośli staramy się nie jeść zbyt późno kolacji właśnie, żeby żołądek strawił i żeby nie leżało nam... 2.01 wracam do tyry, fakt wstawania mnie przeraża, oczywiście mam z J wstawać na zmianę, aha, już to widzę, czasem teraz mały tak się rozedrze, że ja się zrywam jak oparzona a on śpi i nie słyszy...:/ Daj cynę jak coś wymyślisz mądrego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. pisz częściej brakuje nam Ciebie ...

    OdpowiedzUsuń