Kiedyś z pełnym przekonaniem mówiłam, że jestem stworzona do pracy, ciągłego pośpiechu w realizacji zawodowych ambicji...teraz nie twierdzę inaczej, ale pewności w głosie już takiej nie ma....nie ma, bo teraz jest on...najważniejszy...Kiedy zachorował..miałam ochotę rzucić wszystko. Powiedzieć - stop!!!!! Chciałam zwolnić...i do dziś targają mną wątpliwości...Wolne to dla mnie czas dla Bruna...i ciężko mi zrezygnować z tego wspólnego czasu na korzyść spotkania z koleżankami...a przecież to też mi do życia potrzebne jest...Nie mówiąc już o takich czynnościach jak zakupy, by wypełnić pustą lodówkę...
Jak byłam z Brunem w domu...zakupy, spotkania na mieście z koleżankami, fryzjer, kosmetyczka były moim sacrum...czerpałam niezmierną przyjemność z bycia choć troszkę bez niego...I nie oznacza to, że go wtedy mniej kochałam...ale byłam z nim cały dzień i noc..odskocznia od pieluszek i marudkania była zbawienna dla mojego samopoczucia i harmonii...
...teraz dla zachowania harmonii potrzebuję więcej czasu dla mojego synka...i potrzebuję tego bardziej niż kiedykolwiek...i ciągle biję się z myślami, jakby to było gdybym była w domu...
Świat jest pokręcony...NIE to my jesteśmy pokręceni....tak źle i tak niedobrze....I na osłodę...kilka zdjęć z domowego albumu
Wspomnienie lata.... na zdjęciach....
I tak sobie myślę, że bardzo lubię tu sobie popisać...muszę robić to częściej...i częściej wrzucać fotki z Brunoszką....od razu poprawia mi się humor :) Buźka!!!!
Obiecałam sobie również, że w następnym tygodniu (mam aż 3 dni wolnego!!!!) przygotuję świąteczną dekorację...kilka blogowych inspiracji znalazłam...i trochę w głowie nazbierałam koncepcji...potem fotki na bloga....ile radości będzie w następnym tygodniu!!!!! I Bruno mi w dekoracji domu pomoże :):):) i can't wait :)
ale dziś byliśmy na wspólnym spacerze....dawno nie byliśmy...było cudownie...ciepło ubrani...poszliśmy na Stary Rynek...już czuć święta...choć nie ma śniegu...te stragany ze świątecznymi ozdobami...piękne iluminacje...Kupiliśmy też w końcu kombinezon dla Bruna!!!! Nareszcie!!!! Tylko czekać aż spadnie śnieg!!!!! Nie mogę doczekać się naszego kolejnego wspólnego spaceru...obiecuję, że zdjęcia tym razem będą :)
Ja też się cieszę, że napisałaś...Maciaszkowa
OdpowiedzUsuńOstatnio za każdym razem gdy czytam Twoje posty, ryczę:/
OdpowiedzUsuńU mnie jest presja powrotu do pracy ze strony środowiska- że niby się nie realizuję i takie tam biadolenie- zaznaczam, że słyszałam już o tym miesiąc po porodzie. Pytanie, "jak to? jeszcze nie pracujesz?" było standardem. Oczywiście pada z ust bezdzietnych.
I już nawet nie chce mi się przed nimi tłumaczyć.
Współczuję Ci bardzo, tak szczerze, tak z serca, że nie może być po Twojemu.
W kwestii tego karmienia jeszcze: jak my byłyśmy małe panowało przekonanie, że jednak te 6 godz w nocy dziecina powinna nie jeść, żeby żołądek popracował i strawił to co cały dzień przyjmował, teraz mówi się, że jak chce - niech je.. Jednak do mnie bardzo ten żołądkowy argument przemawia, dlatego my dorośli staramy się nie jeść zbyt późno kolacji właśnie, żeby żołądek strawił i żeby nie leżało nam... 2.01 wracam do tyry, fakt wstawania mnie przeraża, oczywiście mam z J wstawać na zmianę, aha, już to widzę, czasem teraz mały tak się rozedrze, że ja się zrywam jak oparzona a on śpi i nie słyszy...:/ Daj cynę jak coś wymyślisz mądrego;)
OdpowiedzUsuńpisz częściej brakuje nam Ciebie ...
OdpowiedzUsuń