moje dobre samopoczucie w dużej mierze zależy od tego, czym się otaczam. chodzi mi głównie o te przedmioty, które dają mi radość z ich użytkowania. to, że ostatnio cieszy mnie deszcz za oknami...ktoś by pomyślał wariatka...ale ja dzięki temu czuję się rozgrzeszona, że w moim nowym mieszkanku mogę siedzieć i cieszyć się nim i coś ciągle przestawiać, zmieniać, modyfikować.
A że estetką jestem do granic możliwości... kocham otaczać się rzeczami pięknymi... to jak uda mi się coś samodzielnie za niewielkie pieniądze odnowić...jestem wniebowzięta!
Lubię poukładany nieład :) rzeczy na swoich miejscach (moich miejscach, rzecz jasna :) ) i przedmioty, które mają swoją historię. Nawet porozrzucane zabawki dzieci, kiedy nie tworzą istnego rozgardiaszu, tworzą klimat domu.
stół, który stał niegdyś w dużym pokoju, w poprzednim mieszkaniu, przywędrował z nami do naszego nowego gniazda. Szczerze...średnio mi pasował, przede wszystkim ze względu na kolor....i krzesła też bym powymieniała...żeby każde było z innej parafii :) ale z racji tego, że kupiliśmy go z Tomaszem 4 lata temu (swoją drogą, gdzie ja miałam wtedy oczy) nie miałam sumienia zastępować go nowym...więc postanowiłam go przerobić, żeby bardziej pasował do klimatu nowego mieszkania... oto jego metamorfoza
a tak wyglądał przed :)
pozostaje mi teraz szukać krzeseł po meblowych second-handach
o efektach poinformuję :)
w zmianach
kluczowe mogą być nowe materiały. obszywanie poduszek, pościeli...te elementy dekoracji mogą stanowić doskonałe uzupełnienie przestrzeni domowej.... pewnie nikogo to nie zdziwi, jestem zakochana w kropkach i paskach....dlatego, żeby w domu było przytulniej poszyłam takie oto domowe gadżety :)
cudownego mieszkania i cieszenia się pięknymi chwilami w Waszych domach!
ściskam